Wystawa prac Piotra Pasiewicza „Pulsacja” w Vivid Gallery

tlo_facebook_fanpage_VIVID_Pasiewicz_Pulsacje

Wystawa prac Piotra Pasiewicza „Pulsacja” prezentowana w wrocławskiej galerii sztuki współczesnej Vivid Gallery stanowi ciekawą odsłonę współczesnej abstrakcji biomorficznej. W swojej twórczości artysta sięga do wielu technik, ale fundamentem jego pracy jest grafika warsztatowa i rysunek tuszem, wykonywany często piórkiem bądź rapidografem. Istotnym elementem jego prac jest eksperymentowanie z barwą i substancjalnością farby. Tworząc, często eksperymentuje szukając różnorakich sposobów operowania plamą barwną – od techniki impasta, poprzez  rozlewanie, rozpryskiwanie farby metodą action painting. Na obrazach Pasiewcza ma miejsce nieustanny dialog pomiędzy linią a plamą. Czarne odbitki graficzne, subtelne linie z tuszu i barwne kształty o jaskrawej kolorystyce zdają się toczyć walkę o dominację na płótnie. Obrazy artysty można traktować nie jako spójne, funkcjonujące w symbiozie całości, ale jako odrębne autonomiczne fragmenty, które nieustannie ulegają przemianie: przemieszczaniu, ukrywaniu, wydobywaniu, obsesyjnemu multiplikowaniu, dzikiemu rozrastaniu i nagłemu zanikaniu. Rządzą nimi sprzeczne siły, ich współistnienie na płótnie warunkuje chaos, a nie harmonia.

Pasiewicza niewątpliwie interesuje stwarzanie nowych i specyficznych kontrastów poprzez nawarstwienie form linearnych, opływowych, nieregularnych kształtów plamy barwnej i powstałych w wyniku tego różnorakich faktur. Naniesiona na płótna charakterystyczna dla technik graficznych czarno-biała kolorystyka odbitek matryc zdaje się określać kontury i ramy bezforemnych tworów, natomiast impulsywne pociągnięcia pędzla
i chlusty farby o jaskrawych odcieniach czerwieni, pomarańczu i żółci zdają się być żywą, wewnętrzną tkanką, która wybucha i wydostaje się z owych zamkniętych form. W efekcie tego współistnienia przedstawienia zdaja się być wprawione w ruch, ulegać nieustannej transformacji, tym samym zbliżając się do struktury charakterystycznej dla materii organicznej.

Na wystawie, oprócz nowo powstałego cyklu „BIOS”, o którym piszę poniżej,  zostały również zaprezentowane obrazy powstałe we wcześniejszych latach. Taka aranżacja, w której nowe dzieła wpisane są w kontekst całej twórczości jest niezwykle trafnym wyborem, bowiem twórczość Piotra Pasiewicza należy wpisać w założenia koncepcji „obrazu otwartego”, według której na płótnie zachodzi nieustanna przemiana, odciskająca swoje piętno, bądź wręcz mająca swoją kontynuację na kolejnych pracach. Dzieł Pasiewicza nie należy rozpatrywać w kategoriach indywidualnych bądź skończonych „zamkniętych” serii, bowiem tak jak żywa tkanka nie funkcjonują one prawidłowo w oderwaniu od reszty „organizmu”. Pewna niezmienność relacji plastycznych, paradoksalnie bazująca na zastosowaniu rozmaitych materiałów i ciągłej zmiany stylistyki powoduje, że wszystkie prace Pasiewicza korespondują ze sobą i uczestniczą w procesie ciągłej transformacji. Naśladują swego rodzaju ewolucyjny ciąg, w którym materia cyklicznie odradza się na nowo w innych konfiguracjach.

Na wystawie zaprezentowane zostały również prace, w których artysta eksperymentuje, wzbogacając swoje płótna o fragmenty wymykające się spod kontroli malarstwa gestu, a mianowicie o doklejone do płótna kawałki użytych już w procesie tworzenia matryc linorytniczych. Niewątpliwie taki zabieg stanowi przekroczenie granic malarstwa, bowiem płótna przybierają rzeźbiarskie, reliefowe formy, działające na widza swoją autentyczną, fizyczną obecnością. Zerwanie z koncepcją dwuwymiarowości i płaskości obrazu, poprzez wprowadzanie „wychodzących” ku odbiorcy elementów gotowych, przybliża twórczość Pasiewicza do malarstwa materii. Obecność matrycy pozwala odbiorcy wejść niejako za drzwi pracowni grafika – poznać genezę innych naniesionych „śladów”. Wykorzystanie narzędzi swojej pracy jako składowej kompozycji dzieła jest niezwykle ciekawym zabiegiem, bowiem dotyka problematyki śladu, odcisku i wzoru. Jak wiadomo cechą charakterystyczną dla grafiki warsztatowej jest możliwość odbicia stworzonej pracy
w wielokrotnym nakładzie. Pasiewicz traktując matrycę graficzną jako równorzędną część dzieła niejako sprzeciwia się temu procesowi. Rezygnując z odbijania kolejnych duplikatów tworzy unikatowe prace graficzne o walorach odbitki kolekcjonerskiej.

Skomplikowany układ form na niektórych przedstawieniach zdaje się zawierać sugestie figuratywne. W wyniku nagromadzonej w określony sposób na płaszczyźnie płótna masy plastycznej powstają zarysy postaci ludzkich bądź zwierzęcych, zdeformowanych i uchwyconych w ruchu. Ponadto na wielu pracach zauważyć można elementy sugerujące struktury kostne, fragmenty szkieletu. Wrażenie organiczności przedstawień wzmagają wspomniane żywiołowe eksplozje kolorów. Jaskrawe barwy w pierwszej kolejności przywodzą na myśl różnorakie emocje – ekscytacje, szaleństwo, halucynacje i towarzyszące im konwulsyjne bądź agonalne stany trawione gorączką. Niezaprzeczalnie bezformie na abstrakcjach Pasiewicza to źródło egzystencjonalnych treści, odzwierciedlenie stłumionych,
a może właśnie nieograniczonych i uwolnionych ludzkich pragnień oraz popędów.

Trudno nie ulec wrażeniu, że barwa na płótnach artysty nie jest tylko nośnikiem emocji – w oczy rzuca się bowiem jej stricte biologiczny charakter. Poszukiwania fakturalne Pasiewicza, często wykorzystywana przez artystę technika impasta czy action painting, a także możliwości tkwiące w samym surowcu, tj. substancjalność farby, jej konsystencja i zachowanie podczas opracowywania obrazu powodują, że różnorakie barwy przypominają wydzieliny wyłaniające się z ciała w jego rozkładzie. Na wielu płótnach Pasiewicza spotkać można wykonane w technice linorytu, czarne linie i kraty, które zdają się spinać, przyszpilać niczym szwy rozpryskujące się w locie płaty cielesne. Czy bezformia, charakterystyczne dla twórczości artysty, to pokaleczone ciała, z których otwartych ran sączą się agonalne wydzieliny, czy może naniesione linorytniczo kraty to blokady i klatki, z których próbują uwolnić nagromadzone w człowieku emocje? 

Biomorficzny charakter twórczości Pasiewicza odczuwalny jest szczególnie mocno w cyklu „BIOS”. Naniesione na płótna delikatne, cienkie linie sprawiają wrażenie misternie tkanej filigranowej konstrukcji. Ich nawarstwienie i nagromadzenie tworzy gęstą strukturę, zachowując przy tym swój efemeryczny charakter. Precyzyjny splot przywodzi na myśl organiczne skojarzenia z lepką, pajęczą siecią czy plątaniną naturalnych włókien tworzących owadzi kokon. Struktury określone obłym, płynnym konturem swoim kształtem przypominają kłącza wchodzące w skład rozrastającego się głęboko pod ziemią systemu korzeniowego. W nowopowstałym cyklu artysta konsekwentnie zachowuje czarno-białą kolorystykę prac, kontrastując je z innymi zaprezentowanymi na wystawie dziełami, w których jaskrawa barwa jest wartością dominującą. Zabieg ten sprawia, że konotacje z podziemiem wysuwają się niewątpliwie na pierwszy plan. Wywiedzione wprost ze świata roślin i zwierzą skojarzenia potęgują umieszczone na niektórych płótnach jasne, eliptyczne kształty przypominające jaja. Złożone w wydrążonych głęboko w ziemi jamach zdają się być siedliskami ukrytymi przed niechcianym „okiem”. Jajko to jeden z najstarszych symboli stworzenia, odradzającego się życia, jego nieustannego trwania i cykliczności. Cykl „BIOS” emanuje nieskazitelną ciszą, skupieniem i napięciem jakie towarzyszyć może jedynie przy oczekiwaniu na narodziny „nowego”. Płótna nasycone są aurą tajemnicy, natomiast artysta sytuuje widza pośród podziemnych korytarzy, na wprost wnętrza nory, tym samym pozwalając mu być cichym obserwatorem tego procesu… a może jednak intruzem?  Trop ten nie pojawia się w mojej głowie przypadkowo – organiczny wydźwięk obrazów zakłócają bowiem geometryczne kształty o ostrych krawędziach i nieskazitelnie proste linie poprowadzone bezceremonialnie i stanowczo przez środek naturalnych struktur. Przywodzą na myśl wskaźniki i wykresy naniesione na laboratoryjnych rysunkach. Ich obecność wzbudza niepokój i zdaje się być przejawem ingerencji „obcego” w stworzony przez Pasiewicza ekosystem. Nasuwa się pytanie: kto śmiał zakłócić niezachwiany spokój podziemnego środowiska… i czy to możemy być my?

Myśl ta niezaprzeczalnie towarzyszy w odbiorze kolejnych, tym razem rzeźbiarskich dzieł artysty zaprezentowanych w Vivid Gallery, a mianowicie cyklu prac „Betonoza”. Rzeźby przedstawiają fragmenty korzeni, odłamki konarów drzew, które zostały „zniewolone” w kubicznych betonowych formach. Drewniane okazy niosą na sobie znamiona procesów zachodzących w naturze – na niektórych zaznaczyły swoje ślady korniki tworząc kręte labirynty wyżłobień, inne uległy procesowi próchnienia. Nie był to wybór przypadkowy, artysta szukał fragmentów, w których uchwycić można świadectwo toczącego się w nich życia. Zalewając organiczne pozostałości bezlitosną betonową masą, pozbawiając je właściwego im środowiska artysta zaburzył naturalną kolej rzeczy i przerwał cykliczny porządek właściwy naturze. Tak więc kolejny raz Piotr Pasiewicz przedstawia walkę ożywionego z nieożywionym, a sięgając po kontrastujące ze sobą formy i materiały jak beton i drewno, odnosi się krytycznie do relacji człowieka ze środowiskiem i wskazuje na ekologiczny wydźwięk swojej twórczości.

„Pulsacja” prezentuje twórczość Piotra Pasiewicza w sposób kompletny, ukazując różnorodność stosowanych przez artystę środków wyrazu, jednocześnie pozwalając odbiorcy zanurzyć się i poruszać w obrębie wypracowanego przez lata stylu artysty.

Tekst: Historyk sztuki Maria Mażewska

Link do profilu artysty: https://tiny.pl/92hnq